...czyli moje tak zwane życie.

wtorek, listopada 07, 2006

chill out

No i wypełniło się... Mam mieszkanie! Od soboty jestem po raz kolejny mieszkańcem Chorzowa. Nie wypaliło z Rudą, ale zupełnie niespodziewanie wypaliło z Chorzowem i tym sposobem mam swoje i tylko swoje cztery ściany przysłowiowe, zwane popularnie kwadratem. A kwadrat jest wypaśny, muszę to przyznac choć nie lubię się chwalić. Mam najlepsze wyrko pod słońcem i śpię w nim jak niemowlak. Zapadam się po prostu w miękkość pościeli i materaca i zapominam o bożym świecie. Jak narazie czekam na chwilę powrotu do domu, na moment wstawienia cytrynki do garażu i udania się na swoje 3 pięterko, na otwarcie drzwi i poczucie zapachu nowości i świeżości mieszkanka, które trafiło się tak nagle i niespodziewanie. Nawet palę wisząc za oknem, żeby nie śmierdziało :) Ale pewnie już niedługo. Wczoraj przeżyłam pierwszą awarię, kiedy to próba podłączenia wieży skończyła się totalną ciemnością, która nagle zapanowała w całym mieszkaniu. Latarka w nowej komórce daje jednak radę i korki nie stanowiły problemu nie do pokonania. Jest ekstra! Wszystko jest ekstra. I nie wiem czy tak serio czy to może kwestia mojego ostatniego podejścia do życia. A podejście jest chill out. Wszystko jest chill out, życie jest proste, tylko ludzie sami stwarzają sobie problemy. Przekonałam się o tym podczas bardzo oczyszczającej rozmowy z Jasiem. Oj, ileż rzeczy sobie powiedzieliśmy, ile wyjaśniliśmy i jak bardzo oczyściła się sytuacja. Chyba było to potrzebne. Takie spojrzenie na pewne tematy z perspektywy czasu. I wtedy pojawił się ten chill out, ten o który tak dawno zabiegaliśmy. Może do tego potrzebe było te zryte pięć dni prowadzące do nikąd pozornie, a jednak prowadzące do odnalezienia duchowej harmonii :D I choć wydaje mi się, że nic mnie już w życiu nie zdziwi, że jestem odarta z wszelkich złudzeń jest dobrze. Mam dobrą pracę, mam mieszkanie, stoję znów na swoich własnych nóżkach i sama stanowię i odpowiadam za siebie. Nie muszę skradać się na palcach wracając o 6 nad ranem do domu, żeby nikogo nie obudzić. Wszystko zdaje się układać. Puzzelki łączą się w ładny wychilloutowany obrazek. Tylko w tym wszystkim Tofisia żal... Ale może coś i z tym zrobimy. Póki co, kto chętny do wypicia tradycyjnej kawki w nowym kwadracie - zapraszam :) AVE!

3 Comments:

  • At środa, listopada 08, 2006 8:46:00 AM, Blogger Aguska said…

    dzień dobry piszę,żeby nie było,że pierwsza...chociaż pierwsza!

     
  • At środa, listopada 08, 2006 10:53:00 PM, Blogger Aguska said…

    dobry wieczór,piszę,żeby nie było,że nie piszę,ale ledwo siadłam w celu pozostawienia w tym miejscu sensownego komentarza,to już mnie do łóżka niesie.tak to jest, jak w mojej norze komputerowej nastały mrozy,a laptok głównie w ręcach małżonka.jutro w pracy postaram się nadrobić zaległości w komentowaniu.tymczasem chciałam jedynie życzyć dobrej nocy w Chorzowie>--------->>

     
  • At sobota, listopada 11, 2006 1:21:00 PM, Blogger Aguska said…

    hej!Pan Wydmuch śpi,drzemie,regeneruje organizm po wczorajszej panoramie i długiej nocy:)A jak Pan Wydmuch śpi,to laptok free,więc korzystam.

    Właśnie na trójce leciał chill outowy husky,a chill outowe życie jest wielce okej:)Będziemy dzisiaj ucztować,parapetówować,balangować w Twoim nowym mieszkanku!Wezmę korony i Nołsiada do kieszeni.Chyba nie będziesz miała nic przeciwko?!;)

    >--------->>

     

Prześlij komentarz

<< Home