...czyli moje tak zwane życie.

czwartek, października 05, 2006

kolejny raz...

Jak już nieraz pisałam blog ma służyć oczyszczaniu duszy. Ciężko jednak oczyścić się z pustki. Wydarzenia ostatnich dni, a może i tygodni spowodowały całkowity zanik wszystkiego we mnie, totalny brak uczuć jakichkolwiek. Na szczęście jednak wszystko na świecie przemija, łącznie z moim dziwacznym stanem i zaczyna wracać mi czucie. Wczoraj okazało się, że być może uda mi się wrócić do mieszkania, które kiedyś wynajmowałam. Mam więc szansę na swoje niebo do wynajęcia. Tylko tym razem nie potrakuję tego cudownego kwadratu jak przechowalni dla swojej osoby. Tym razem to będzie moja twierdza, moja ostoja, moje miejsce do którego będę chciała wracać. W poniedziałek podpisałam umowy o pracę, które zapewniają mi teraz bardzo dobre warunki płacowe i to też zaczyna w końcu cieszyć. Mimo tego, że jeszcze tak niedawno temu miałam tak inne plany, tak inne marzenia i cele, że potem wszystko pękło jak bańka mydlana, że zdrowy rozsądek wziął górę nad omiamieniem, doprawadzając w końcu do wyrzucenia ze mnie wszystkiego to jakoś tak teraz zaczyna się wszystko układać, elementy układanki same zaczynają znajdować brakujące elementy. Przeżyłam dziś kolejną inaugurację roku akademickiego. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że z roku na rok jest gorzej... I dziś mimo tego, że aula pękała w szwach, chyba po raz pierwszy, było jakoś inaczej. Chór wydawał się fałszować bardziej niż poprzednie. Wykład inauguracyjny prowadzony przez moją "ukochaną" panią profesor u której pisałam pracę magisterską zdawał sie nigdy nie skończyć. Fakt faktem, że babska nie potrafię ścierpieć od popisu jaki dała mi na mojej obronie, ale chyba nie byłam jedyną odliczającą każde jej słowo, żeby być już po tym wszystkim. Po raz kolejny otworzyłam orszak, ale nie żałobny :) W niedzielę zaczęłam kolejny rok swojej pracy tutaj, w pewnej szkole w Katowicach, to już dziewiąty jak dobrze liczę. Kolejny raz dzieje się tak wiele i tak niewiele. Kolejny raz przekonałam się, że mam wokół siebie ludzi na których mogę liczyć i za to Wam dzięki. Kolejny raz przeżyłam zwariowaną imprezę na Ohajo w zeszłą sobotę. I wiecie co? Byłam grzeczna! Tak, muszę i chcę się pochwalić, że byłam grzeczna :) Długo pozostaną w pamięci zabawy z pomadką, Marszałek w suniowej misce, Ucin spadający z fotela i oczywiście król imprezy Nooosiad (czytać Nołsiad!). Może nie osiągnęłam wszystkiego tego co uroiło się w mojej mózgownicy przez ostanie pół roku, może widzę wyraźniej pewne różnice między Polską i Irlandią, może nie byłam na wakacjach w ciepłych krajach, ale po raz kolejny swoje wiem. I co lepsze: zaczynam się cieszyć tym co mam, choć jest to trudne. Szczególnie trudno cieszyć się czymkolwiek w obecnym huku wiertarek, młotów i innych ciężkich sprzętów, które umilają nam czas w pracy każdego dnia bo ktoś wymyślił sobie remont generalny w budynku, ale co tam! Remont też minie. Oby jak najszybciej! I tego życzę sobie i moich kochanym koleżankom z pracy, nawet Aśce powtarzającej wszytsko 58 razy i śpiewającej jeszcze gorzej od dzisiejszego chóru. Pewne rzeczy chyba nigdy się nie zmienią :) Póki co chodźmy dalej, najlepiej w tempie gruzu spadającego rurami na podwórko :) AVE!

2 Comments:

  • At czwartek, października 05, 2006 9:17:00 PM, Blogger Aguska said…

    cześć Gusia:)

    pierwsza!

     
  • At czwartek, października 05, 2006 10:11:00 PM, Blogger Aguska said…

    jestem z Ciebie dumna!jestem dumna,że tak stawiasz sprawę.Napisałaś,że cosik się zdupcyło,bo się zdupcyło,ale na szczęście od razu idziesz do przodu.Bo masz tu jeszcze wiele do zdziałania na polu własnego życia. Nie sądzę,że wyjazd do Irlandii był super pomysłem,ale jak sobie coś ubzdurasz,to nawet nie ma sensu Ci odradzać,bo nie posłuchasz,Ty niegrzeczna dziewczynko:)Chociaż muszę przyznać,że na ostaniej imprezie grzeczna, i owszem, byłaś,czego nie mogę napisać o sobie.A wracając do tematu,to chyba nie trzeba Ci tłumaczyć jak wiele dobrego masz tutaj,w Polandii.Praca,godziwe wynagrodzenie,rodzina,przyjaciele,pedofil Tofil,Oliver i mnóstwo innych rzeczy.Teraz klaruje się sprawa mieszkania,a właściwie powrotu na Godulę.Myślę,że tutaj czujesz się przede wszystkim swobodnie - Polskę mam na myśli.

    POLSKA,MIESZKAM W POLSCE,MIESZKAM W POLCE,MIESZKAM TU TU TU TU!

    remont przeżyjemy!chociaż wkurwia niemiłosiernie!

    jeszcze wiele nas dobrego w życiu czeka:)

     

Prześlij komentarz

<< Home