...czyli moje tak zwane życie.

sobota, grudnia 10, 2005

Za cieńką czerwoną linią...

Dawno mnie tu nie było bo tak jakoś wyszło, w dalszym ciągu nie mam za bardzo przekonania do tej formy ekshibicjonizmu, ale może tym nielicznym którzy jeszcze tu zaglądają należy się choć parę słów o moim tak zwanym życiu... A więc, dokładnie tydzień temu skończyłam 26 rok swojego życia na tym świecie. Zawsze mi się wydawało, że 25 urodziny to taka cieńka czerwona linia za którą wszystko zaczyna wyglądać inaczej, poważniej, może stateczniej, może dojrzalej. I przyszła kolej i na mnie na przekroczenie tej linii. Więc tydzień temu obchodziłam po raz pierwszy w życiu urodziny za cieńką czerwoną linią. Co się zmieniło? Nic... Niestety, ale wiek nie jest wyznacznikiem odpowiedzialności czy naszych osiągnięć życiowych. Niektórzy w moim wieku mają wszystko, albo bardzo wiele, inni poziomem odpowiedzialności dorównują trzylatkowi. Bywa różnie, jak w życiu. Może nie osiągnęłam jeszcze wszystkich swoich celów życiowych, może jeszcze wiele przede mną do odkrycia, może nie mam niczego godnego pozazdroszczenia mi, może nie jestem ideałem, może nie posiadłam jeszcze wiedzy i umiejętności z każdej dziedziny życia, ale jestem i staram się być dorosłym, odpowiedzialnym człowiekiem z własnymi marzeniami, pragnieniami, ze swoimi odbiciami od normy, swoimi schizami, problemami tymi małymi i tymi wielkimi, ze swoją pracą, rodziną i przyjaciółmi, znajomymi, którzy byli ze mną również w tym ważnym dla mnie dniu. Może nie był on, ten dzień dokładnie taki jak sobie wymarzyłam, ale wiedziałam, że mam przy sobie swoich najbliższych i tych nieco dalszych, ale że to jest mój dzień. I za to dziękuję Wam wszystkim, którzy pamiętaliście o mnie. Pewne chwile na długo pozostaną w mojej pamięci. Choćby moment znalezienia prezentu w otrzymanym bukiecie kwiatów czy otwierania szampana bezalkoholowego w szpitalu u Zbenka, kiedy to korek wystrzlił w sufit a szampan wylądował na spodniach Jadwini :)
Tak więc czerwona linia, czerwoną linią a życie płynie dalej i każdego dnia stawia nam wyzwanie. Ja od trzech dni mam codziennie małe wielkie wyzwanie, ale o tym napiszę już w kolejnym poście, którego mam w planach bo dotyczyć będzie on wydarzenia w moim życiu, któremu należy się odrębny post :)
AVE!

6 Comments:

  • At środa, grudnia 14, 2005 8:52:00 PM, Anonymous Anonimowy said…

    Pierwszy - jak to czasami pisza...
    Pierwszy - naprawde...
    Ktos lub ktosie beda wiedzieli...

     
  • At piątek, grudnia 16, 2005 11:09:00 PM, Anonymous Anonimowy said…

    Drugi komentarz...


    Witaj pierwszy i moze jedyny :D dawno Cie tu nie było... bardzo dawno, ale dobrze ze wróciłeś.Bo tak sie składa ze mieliśmy w tym tak zwanym życiu dość duże zamieszanie i czas najwyższy zeby jakiś Ktoś to w końcu wyprostował... czas najwyższy podjąc męskie decyzje i zacząć działać, bo czas upływa i jest go z dnia na dzień coraz mniej...czas upływa wyznaczony kolejnymi urodzinami, czas który zabiera cierpliwość,czas który jest tracony przez jeden błąd...czas go naprawić.

    Nie znasz mnie, ale ja wiem,patrze i wiem, Ty także zechciej zobaczyć, otwórz oczy i patrz.
    Ludzie bładzą, czesto dająć sie ponieść emocjom tam gdzie powinii pomyśleć a za dużo myślą tam gdzie powinni iść za głosem serca...idź za głosem serca...wyjdź ze swojej skorupki żółwiku.

     
  • At piątek, grudnia 16, 2005 11:15:00 PM, Anonymous Anonimowy said…

    Wybacz mi Agś... ten komentarz ale jakoś tak sie sam napisał :D Nie męcz tez swoich znajomków... przyznam sie bez bicia, że to ja,jak sie tam kiedyś spotkamy:D
    Pozdrawiam i pamietaj że jo Ci dobrze życza !!!

     
  • At środa, stycznia 04, 2006 12:34:00 PM, Blogger Aguska said…

    Aga,całą podstawówkę uważałam,że jak będę w liceum,to będę kuna niemożliwie dojrzała...okazała się wielka kupa,bo wcale dojrzałą nie byłam...w związku w tym zaczęłam żywić nadzieję,że pewnie na studiach to będzie to i będę osoba zrównoważona,stonowaną,mądrą życiowo i dojrzałą emocjonalnie...no i znów przez całe 5 lat czekałam i się nie doczekałam,ważne,że chociaż magistrem zostałam...
    nie sądzę już,że kiedyś coś się zmieni,że jakiś tam punkt w przyszłości zadecyduje o poukładaniu pewnych rzeczy w głowie...planowanie ciąży,które ostatnio zawraca mi głowę, też jest dla mnie wielką niewiadomą...może najłatwiej po prostu wpaść,a życia najzwyczajniej nie planować,bo tak samo pozytywnie jak i negatywnie potrafi zaskoczyć!

     
  • At czwartek, stycznia 05, 2006 10:18:00 AM, Blogger Aguska said…

    Aga,ja widze,ze Ty tam za biurkiem drobisz nowego posta.Ja musze isc na KOmisje Odwolawcza,wiec jakby co,jakbys opublikowala w czasie mojej nieobecnosci cos nowego,to ja jestem PIERWSZA:):)
    khy khy:)

     
  • At czwartek, stycznia 05, 2006 11:38:00 AM, Blogger Aguska said…

    wróciłam już z KOmisji,na której dwa aż wnioski rozpatrzone pozytywnie zostały,a tu nie dość,że nie ma Agi,to na dodatek nie ma nowego posta...
    ok,wróciła i dalej klepie,więc pewnie niedługo doczekam sie nowego czytadła na tymże blogu:)

     

Prześlij komentarz

<< Home